Pan Piotr odpowiedział nam na kilka prostych pytań i w ten oto sposób dowiedzieliśmy się, co czuje nałogowy palacz.
Od ilu lat pali Pan papierosy?
Z tego, co pamiętam od pierwszej klasy liceum. Razem ponad 10 lat. Można jednak powiedzieć, że nie jest to nałóg „rozpędzony”, paczka starcza mi na 2-3 dni. Z tego, co wiem, to niewiele. Bywały też sytuacje, że nie paliłem kilka dni, nie dlatego, że postanowiłem rzucić – po prostu nie miałem ochoty.
Pamięta Pan, w jakich okolicznościach zapalił Pan pierwszego papierosa?
Dokładnie. Było bardzo „sztampowo” - starsi koledzy, okres dojrzewania, kiedy trzeba było robić to, co inni. Na boisku przy mojej podstawówce. Oczy mi się „zeszkliły”, ale nie dałem tego po sobie poznać. Gwoli ścisłości wcześniej miałem papierosy w ustach. Z kuzynem chodziliśmy na podwórze, chowaliśmy się za auto mojego ojca i nie zaciągając się, ćmiliśmy jakiegoś „popularnego”. Oczywiście przygotowania trwały kilkanaście razy dłużej niż samo „palenie”. Zawsze mieliśmy przy sobie po ząbku czosnku, żeby nikt nie wyczuł od nas dymu.
Czy są sytuacje w których pali Pan częściej?
Są trzy. Moment, kiedy ktoś lub coś mnie zdenerwuje. To, że papieros jest lekiem na stres to oczywiście bzdura, ale i tak reaguje odpaleniem papierosa. Druga sytuacja to zakończenie jakiejś ważnej albo trudnej czynności. Lubię usiąść i z papierosem w ręku obserwować wyniki mojej pracy. Trzecia sytuacja to oczywiście imprezy. Alkohol wzmaga chęć zapalenia. Nie wiem, czy u wszystkich – u mnie na pewno.
Palenie jest przyjemnością?
To jest jeden z powodów, dla których palę. Lubię to. Kiedy wychodzę na papierosa, mam czas na poukładanie sobie w głowie bieżących spraw. Samą czynność może ciężko nazwać przyjemną – w końcu jest to inhalowanie się dymem. Niemniej jednak ja patrzę na palenie jako całość, z całym „obrzędem”
Czy odczuwa Pan jakieś dolegliwości związane z paleniem?
Pewnie dużo więcej dolegliwości odczuwają moi bliscy, chociaż staram się przy nich nie palić. Na pewno po papierosie przychodzi dołek. Początkowo nikotyna działa odprężająco, ale później, cóż...
Gdyby mógł Pan cofnąć czas, zapaliłby Pan pierwszego papierosa?
Nie ma dobrej odpowiedzi na to pytanie. Wiadomo, że należałoby odpowiedzieć, że za żadne skarby nie wziąłbym papierosa do ust, ale przekornie muszę powiedzieć, że przez te gwoździe do trumny poznałem dziesiątki ludzi, do których w innych okolicznościach bym nie „zagadał”. Studenci, ludzie pracujący — oni wiedzą, że pogaduchy na przerwach to, górnolotnie mówiąc, rytuał towarzyski. Chociaż z drugiej strony medalu wielu już się przekonało, że nie było warto.
Próbował Pan kiedyś rzucić palenie?
Pytaniem nie jest „czy”, ale „ile razy” – jak mawiał klasyk. Śmieszna prawidłowość polega na tym, że dopóki nie mówię sobie, że rzucam, to mogę nie palić przez kilka dni, nawet tego nie zauważając. Jeśli zawezmę się, że rzucam, to chęć zapalenia jest dużo większa niż normalnie. Może to jakiś mechanizm obronny nałogu?
Co Pan myśli o projekcie wprowadzenia zakazu palenia w klubach i restauracjach?
Pomysł uważam za bzdurny, a jego twórców za hipokrytów. Po pierwsze: absolutna prohibicja tytoniowa jest krzywdząca dla palaczy. Ktoś powie, że palenie jest krzywdzące dla niepalących. OK – zróbmy kluby dla palących i niepalących, i mamy problem z głowy. Gospodarka wolnorynkowa jest świetnym regulatorem. Przecież to jest banalnie proste.
***
Zachęcamy do komentowania i rozpowszechniania naszego bloga. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz