14 stycznia 2015

Sława, kariera… Narkotyki… Śmierć!

Używki zabrały największych, najlepszych i najsławniejszych w tym dwóch króli.
Króla Rock & Rolla Elvisa Presleya i Króla Popu Michaela Jacksona.
Wiele ich łączyło. Już w bardzo młodym wieku mieli świat u swoich stóp.
Wytyczali trendy w muzyce i scenicznym ruchu, sprzedawali niebotyczne ilości płyt, mieli nie tyle fanów, co wyznawców, za życia stali się legendą.
Koniec niestety także był podobny.
Po przekroczeniu czterdziestki obaj jednak zaczęli bardziej przypominać własne karykatury.
Presley - roztyły, schorowany, zamknięty w swoim Graceland, przyjmujący niebotyczne ilości leków.
Jackson w ostatnich latach życia kojarzony głównie z procesami sądowymi, problemami finansowymi, schowany za maską i usiłujący wskrzesić lata chwały.
Od dawna obsesyjnie dbał o zdrowie, miał za sobą operacje plastyczne, jednak dopiero po śmierci świat dowiedział się, że nie mógł funkcjonować bez rozmaitych tabletek.
Przyjmował kilkadziesiąt pigułek nasennych każdego dnia oraz niebezpieczną dla zdrowia ilość leków przeciwbólowych. Presley zmarł w 1977 roku.
Nie wytrzymało jego serce, sekcja wykazała jednak obecność czternastu różnych środków.
Trzydzieści dwa lata później zatrzymanie akcji serca spowodowało śmierć Jacksona, wywołane to było zabójczą dawką propofolu, a winnym nieumyślnego spowodowania śmierci uznano jego lekarza.


2 komentarze:

  1. Aż mi się smutno robi, kiedy o tym pomyślę. Faktycznie, żaden z nich nie udźwignął ciężaru sławy, kariery, a tym samym własnego życia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Łza się w oku kręci :(((

    OdpowiedzUsuń